Trumpeter 00101 Morser Karl-Gerat 040/041 (Initial Version) 1/144
Plastikowy model do sklejania. Zestaw nie zawiera kleju ani farb modelarskich.
60-cm Karl-Gerät 040 i jego udoskonalona wersja 54-cm Karl-Gerät 041 – najcięższy samobieżny moździerz, używany w czasie II wojny światowej. Wchodził w skład uzbrojenia armii niemieckiej. Jego nazwa została nadana na cześć niemieckiego generała artylerii Karla Beckera.
Pierwotnym zadaniem moździerzy miało być niszczenie schronów Linii Maginota, nie zdążono jednak na czas z ich produkcją. Dopiero w czasie operacji Barbarossa użyto ich w warunkach bojowych podczas oblężenia Sewastopola (Odin oraz Thor).
Moździerze tego typu były bardzo nieporęczną bronią. Do ich transportu potrzebne były linie kolejowe. Na własnych gąsienicach mogły poruszać się tylko na niewielkie odległości. Problemem było również dostarczanie ogromnych pocisków. Wykorzystywano do tego specjalnie wozy amunicyjne, zbudowane na podwoziach czołgów PzKpfw IV. Przed rozpoczęciem ostrzału Karl-Mörser musiał osiąść dnem kadłuba na specjalnie przygotowanym podłożu, by odciążyć zawieszenie. Moździerz charakteryzował się również małą szybkostrzelnością, jednak trafienie pociskiem kalibru 600 mm wywoływało znaczne zniszczenia.
Karl numer VI „Ziu” został użyty do ostrzału Warszawy podczas powstania warszawskiego. Znanych jest wiele zdjęć moździerza, ostrzeliwującego Śródmieście ze stanowiska bojowego u stóp pomnika gen. Józefa Sowińskiego w parku na Woli.
W czasie powstania warszawskiego wystrzelono w kierunku pozycji powstańczych kilkadziesiąt pocisków[4]. Jeden z nich trafił 18 sierpnia 1944 w budynek przy ul. Moniuszki 10, w którym znajdowała się restauracja „Adria”, przebił się do piwnic, ale nie eksplodował. Powstańcy rozbroili niewybuch i uzyskali z niego materiał wybuchowy, który został użyty w czasie walk. Skorupę tego pocisku można obecnie oglądać na dziedzińcu Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Kolejny pocisk trafił 28 sierpnia 1944 w szczytową część budynku Towarzystwa Ubezpieczeniowego „Prudential”, chociaż nie eksplodował, jednak bardzo poważnie uszkodził jego konstrukcję (spowodował odchylenie od pionu). Moment trafienia został uwieczniony na fotografii, wykonanej z dachu budynku przy ulicy Kopernika przez Sylwestra Brauna.